piątek, 6 marca 2015

Dziecięca depresja

  
źródło: mowimyjak.pl
 "Depresja" to termin powszechnie używany do określenia reakcji na trudną sytuację, w której znalazł się człowiek. Wciąż za mało osób ma świadomość tego, czym tak naprawdę (z medycznego, nie potocznego punktu widzenia) jest wspomniana przypadłość.
Zespół depresyjny to zaburzenie długotrwałe i poważne, wpływające na sferę behawioralną, psychiczną i fizyczną, a nieleczone mogące implikować dramatyczne konsekwencje.
     Do niedawna jeszcze nie mówiło się o depresji dziecięcej, jednak nie dlatego, że nie występowała. Depresja u dzieci jest trudniejsza do zdiagnozowania  i przebiega nieco inaczej, niż w przypadku osoby dorosłej.
Warto zauważyć, że nie tylko dziecko smutne, wycofane, nieskupione, spowolnione i apatyczne może cierpieć na depresję, choć te właśnie objawy najbardziej przypominają początkowe stadium choroby osoby dorosłej. Na szczególną uwagę zasługują także dzieci drażliwe, płaczliwe, nadaktywne psychoruchowo, co może być wynikiem zbyt małego zasobu słownictwa dziecka, by swój stan ubrać w słowa. Wówczas wszelkie przejawy złości, napięcia, bólu  i lęku demonstrowane są za pomocą zachowania.W to także wpisuje się tzw. zespół somatyczny, którego objawy są szczególnie pomocne przy diagnozowaniu depresji u dzieci. Zgodnie z wciąż obowiązującą klasyfikacją ICD-10 do objawów zespołu somatycznego zalicza się m.in. przedwczesne wybudzanie ze snu, szczególne obniżenie nastroju w godzinach porannych, spadek lub nadmierny apetyt, obniżenie odczuwania przyjemności.
Przy zaobserwowaniu u dziecka powyższych objawów należy niezwłocznie podjąć leczenie, gdyż powiązane z depresją trudności w funkcjonowaniu społecznym i zmienione wzorce snu oraz odżywiania mogą poskutkować trwałym uszczerbkiem na kondycji psychicznej i fizycznej w przyszłości.


     W kwestii przyczyn występowania zaburzenia depresyjnego wśród dzieci wciąż trwają spory o to, co pełni kluczową rolę. Wiadomo, że brać pod uwagę należy procesy biochemiczne zachodzące w mózgu, a dokładniej stosunki transmiterów, przekazujących sygnały nerwowe między neuronami: serotoniny (odpowiadającej za relaks, rozluźnienie, uczucie senności) oraz noradrenaliny i dopaminy (decydujących o tym, kiedy mamy zebrać się do szczególnej aktywności fizycznej lub psychicznej).
     Nie należy jednak zapominać o wpływie czynników genetycznych. Pomimo, że prawdopodobnie nie istnieje gen depresji, to wyniki badań prowadzonych na bardzo zróżnicowanej grupie pokazały, że ryzyko wystąpienia zespołu depresyjnego u dziecka, którego biologiczni rodzice na nią cierpieli wynosi aż do 45% (nawet po adopcji dziecka przez rodzinę, w której zaburzenie nie występuje). 
Jeszcze większe korelacje zachodzą w stosunkach bliźniaczych monozygotycznych, gdzie w przypadku wystąpienia depresji dziecięcej u jednego, drugie niesie ze sobą aż 70% szans na depresję w życiu młodzieńczym lub dorosłym.
     O zwycięstwo z teorią biochemiczną i genetyczną walczy teoria środowiska społecznego- najbardziej rozbudowana i niedokładna w pomiarach, jednak nie bez znaczenia. To prawdopodobnie jest doświadczenie najlepiej każdemu znane- mowa tutaj o tej stereotypowej, zagnieżdżonej w potocznej mowie "depresji", czyli spadku motywacji, wycofaniu, poczuciu winy itp., będącymi reakcją na silny bodziec z zewnątrz, a mogącymi przerodzić się w stan chorobowy. Dla dziecka takim czynnikiem depresjogennym może być przemoc w rodzinie, przewlekła choroba (u siebie lub kogoś bliskiego), zaniedbanie, konflikt między członkami rodziny, poczucie bycia obarczonym zbyt dużą odpowiedzialnością, niestabilna i trudna sytuacja materialna rodziców.
Jakie miejsce pełni tu szkoła? Oczywiście przy odpowiednich warunkach może być miejscem społecznej terapii i odpoczynku dla zmęczonego i smutnego malucha, jednak częściej jest kojarzona z dodatkowymi obciążeniami, jak poczucie nadmiernych wymagań ze strony nauczycieli, atmosfera pozbawiona wsparcia pedagogów i uczniów, niesprawiedliwe ocenianie itp. Dlatego tak ważne jest, by nauczyciele wczesnoszkolni (i przedszkolni także) dokładnie obserwowali swoich podopiecznych- może to w porę zapobiec izolacji malca. Rolą pedagoga w tym wypadku byłoby również ukierunkowanie rodziców na skontrolowanie kondycji psychicznej dziecka i podjęcie leczenia nieprawidłowo funkcjonujących sfer odpowiednio szybko, w sposób zależny od potrzeb i okoliczności.

Profilaktyka dziecięcej depresji szczególny nacisk kładzie na środowisko, czyli jedyny czynnik depresjogenny dający się kontrolować przez osoby trzecie.Osobiście uważam za oczywiste, że dziecko przebywające w otoczeniu wyrozumiałym, pełnym miłości, spokoju i akceptacji, z wymaganiami dostosowanymi do jego możliwości (brzmi jak utopia?) będzie zdecydowanie mniej narażone na depresję.
     Szkolny program ochronny wydaje się być bardzo prosty w sformułowaniu: zapobieganie przemocy wśród uczniów, zmniejszenie nasilenia rywalizacji i presji, nastawienie dzieci na wiedzę zdobywaną dla nich samych, a nie w wyścigu szczurów o uznanie wychowawcy. Trudniej jednak o realizację programów profilaktycznych, gdyż belferskie oko nie wszędzie dosięga. Co wtedy?
Należałoby wprowadzić do przedszkoli i szkół programy promujące zdrowie psychiczne, dodatkowo wciąż upowszechniać wiedzę o  konsekwencjach przemocy psychicznej, fizycznej i seksualnej, aktywizować rodziców we współpracy, organizować maluchom czas w sposób dający im radość, a w przypadku dostrzeżenia już zalążków depresji zrozumieć nareszcie, że korzystanie z pomocy psychologa czy psychiatry nie jest wstydem i nie można koniecznych wizyt odwlekać (szczególnie u dzieci!).

Istota pomocy jednak od początku tkwi w zrozumieniu dziecka i o to też apeluję.




1 komentarz: